wtorek, 29 września 2015

Nieważne co na zewnątrz #4 - Dziwne zachowanie.

           Dawid pobiegł na górę, nie zwracając na to, czy ściągnął buty czy nie.
Serce biło mu jak oszalałe, a sam cieszył się jak głupi. Rzucił się na łóżko, czując rozpierającą go energię. Może w tej chwili zachowywał się jak nastolatka, ale mało go to obchodziło.
Był sam w pokoju, wiec mógł robić to na co miał ochotę, nawet się masturbować, i tak nikt go nie widział. Nadal myślał o tym co się stało przed paroma minutami. Może dla kogoś pobocznego nie było to coś nadzwyczajnego, ale dla niego? T
o była najlepsza rzecz jaka się jak na razie wydarzyła!
Rozmawiał normalnie z Kamilem, który odprowadził go do domu, a potem jeszcze wymienili się numerami. To było coś niesamowitego, zawsze miał czarne myśli co do bycia z nim, ale teraz była jakaś szansa!
Przynajmniej taką miał nadzieję...
Chciał do niego jak najszybciej napisać, ale nie mógł. Kamil był przecież teraz u koleżanki, która mogła być jego dziewczyną... Ale jeśli nią była, to chyba by po prostu powiedział, że idzie do dziewczyny, prawda?
Posiadanie dziewczyny nie musiało być żadną tajemnicą...
Zdjął buty, które upadły niedbale na podłogę, najprawdopodobniej się przewracając i zawinął się kołdrą w naleśnik.
Co ten szatyn robił z jego życiem? Sam nie mógł w to uwierzyć, żeby tak wyszczekany chłopak zamieniał się w coś cichutkiego jak myszka.
Przez jedną osobę.
 I w dodatku, tak dziwnie się zachowywał z powodu tylko jednej, głupiej rozmowy. Powinien się naprawdę ogarnąć.
Odplatał się z pierzyny i usiadł na brzegu łóżka, wyjmując z przedniej kieszeni spodni paczkę z cienkimi papierosami. Zapalił jednego i zaciągnął się nim.
Naprawdę powinien mocno zastanowić się co do zachowywania przy Kamilu, przecież nie chciał wyjść na jakiegoś dziwaka. Wziął popielniczkę z biurka i strzepał do niej popiół.
Jutro piątek.
Wreszcie.
Spojrzał na zegarek, była dwudziesta trzecia... Dopiero...
Nudziło mu się, a wiedział ze nie zaśnie. Zostały mu około dwie godziny męczarni. Podłączył słuchawki do telefonu,włożył je do uszu i puścił muzykę. Nie obchodziło go jaką, byle zagłuszyć ta cisze, która aż dudniła w uszach.
Po jakiś trzech godzinach, oczy zaczęły mu się kleić, więc odłożył komórkę i położył się spać, owijając szczelnie kołdrą i układając tak jak było mu najwygodniej.
    Obudził go budzik z telefonu. Zawsze wstawał o piątej, żeby zdążyć się uszykować.
Wstał szybko i podszedł do szafki, zabrał ubrania, po czym poszedł do łazienki i wziął prysznic. Wysuszył włosy, ułożył tak by żaden niesforny kosmyk grzywki nie opadał mu na oczy i pomalował się.
Zszedł na dół, gdzie czekału już na niego kanapki i kawa z mlekiem. Zjadł trochę ( nie dojadał śniadań) i wypił kawę. Jego mama była już gotowa, zazwyczaj podwoziła go do szkoły, bo miała po drodze do pracy.
   Kiedy był już w aucie, nagle zawibrował jego telefon. Spojrzał na niego.
Dostał wiadomość od Agnieszki.
''Robię jutro impre o 22:00, jak chcesz to przyłaź (czyli masz być w 100%) :*"
Wyszło na to, że weekend mam już zajęty, cóż przynajmniej nie będę się nudził.- Pomyślał Dawid, starając się być pozytywnym...
  ***
Boże... Jestem okropna, zostawiłam ten blog na dwa miesiące. Przepraszam, ale dopadł mnie wielki brak weny :c
Ale wena wróciła, yey!!! Więc postaram się dodawać rozdziały jak najczęściej ^^