niedziela, 8 maja 2016

Zgubiłem się,kiedy cię zobaczyłem-Prolog

Nowa szkoła,nowy dom,nikogo tu nie znam. Nie wiem jak to zniosę. W starej szkole wszyscy byli podobni do mnie,chodź tak naprawdę każdy się różnił, a tu? Nie ma takiej placówki gdzie bym pasował. Nikogo o podobnym umyśle i duszy do mnie. Muszę przygotować się na to co nieuniknione. Wkładam słuchawki do uszu i włączam byle jaką muzykę (i tak w sumie jest to sam metal). Dupa mnie boli od siedzenia w tym aucie,jedziemy już dwie godziny,jeszcze trochę i zwariuję. Odwracam się w stronę okna,widzę zwykłego chłopaka,jakich mało. Zatrzymaliśmy się na światłach więc dostrzegł mnie w aucie i momentalnie się skrzywił. Jeśli jesteśmy niedaleko to naprawdę nie będzie fajnie...
Po dłuższej chwili samochód zatrzymuje się. Wychodzę z niego i siadam na ostatnim schodku prowadzącym do domu,opierając rękę i kładę na nią głowę. Pokoje zostały już pomalowane,ale nowe meble jeszcze nie dotarły
-Ile jeszcze będziemy czekać?-Pytam znudzonym głosem,spoglądając w dół i kopiąc pobliski kamień
-Nie mam pojęcia. Mieli tu być przed nami,a jeszcze to wszystko poukładać-Odpowiedziała mi mama masując sobie skronie -Jak chcesz to idź pozwiedzać,żeby się jakoś tu odnaleźć,bo wydaje mi się,że trochę to potrwa.
Kiwam głową i wstaje ze schodów, otrzepuję się i odchodzę. Mam ochotę na coś słodkiego,więc szukam pobliskiego sklepu. Co ja mam właściwie tu zwiedzać? Nie ma nic ciekawego,a jeśli pójdę dalej zapewne się zgubię. W oddali widzę jakieś domy jednorodzinne. Dziwne to miasto. Mało samochodów,jakiś jeden zniszczony przystanek i zero bloków. Normalnie jakieś odludzie. Trochę dalej ujawnia mi się niewielki sklep. Wchodzę do niego, w środku wygląda jak monopolowy. Biorę byle jakiego batona i jakiegoś energetyka w puszce,podchodzę do lady i kładę wcześniej wymienione rzeczy.
-Coś jeszcze?-Słyszę chłodny głos sklepikarki,a jej przeszywający mnie z góry do doły wzrok pokazuję wyraźnie,że nie jest zadowolona z mojego przyjścia tutaj
-Nie-Odpowiadam równie chłodno,podając jej wcześniej przeliczone pieniądze. Liczy je dokładnie i chowa do kasy, a ja biorę towar i wychodzę. To miasto jest pojebane,ledwo tu jestem,a już mam dość. Wszyscy zachowują się jakby nie widzieli nigdy emo/scene (kto co woli). Może poznam tu jeszcze kogoś fajnego. Jak w ogóle firma ojca mogła się tu przenieść?Przecież to zadupie. A przynajmniej ta dzielnica. Nie ma co tu zwiedzać, więc wracam z powrotem. Już z daleka widzę ciężarówkę z meblami. Kiedy jestem już na miejscu staję obok ojca,który przygląda się jak mama zarządza układem tego wszystkiego. Kiedy wszystko jest gotowe idę na górę,gdzie z tego co wiem powinien znajdować się mój pokój. Gdy go w końcu odnajduję wyczerpany padam na łóżko. W sumie ten pokój bardzo różni się od poprzedniego, którego miałem okazję urządzić we własnym stylu. Tamten oddawał mnie w 100%  pomazany, wszędzie były jakieś naklejki,plakaty zespołów,graffiti, a ten jest taki... Czysty, ale jeszcze się nim zajmę, jednak to nie teraz. Jak na razie jestem zbyt zmęczony. Słyszę uchylanie drzwi w których pojawia się mój ojciec z torbami
-Gdzie ci to położyć-Pyta spokojnie, w sumie jak zawsze. W domu rządzi mama to jej królestwo wszystko ma być tak jak ona chce, oczywiście prócz mojego pokoju.
-Gdziekolwiek-Mówię i chowam twarz w poduszkę,przypominając sobie że muszę jeszcze te ciuchy poukładać. Nie znoszę mieć burdelu. Ale tak mi się nie chce... Słysze jak mój tata dosyć ciężko wzdycha.
-Zaraz odbijesz sobie ten makijaż na poduszce
-To tylko kredka do oczu-Mówię w pościel.
-W sumie ja się tam nie znam-Odpowiada i wychodzi zamykając drzwi tak by nie trzaskać.
Po chwili leżenia, wstaje leniwie i podchodzę do toreb. Zaczynam powoli je wypakowywać, sortuje wszystko na bluzki,spodnie,bluzy itd. Na kolory raczej się nie da bo praktycznie wszystko mam czarne. Po około godzinie wszystko mam poukładane. Na szczęście mam tyle miejsca w szafkach ze wszystko się zmieściło tam gadzie trzeba. Po chwili żmudnego siedzenia na łóżku,biorę laptopa z plecaka i wchodzę na stronę szkoły do której miałem chodzić. Mogłem to zrobić wcześniej,ale jakoś nie czułem potrzeby. Napisane jest na niej jak na każdej innej. Zachwalają jakich to osiągnięć nie zdobyli i jakich to nie mają wspaniałych uczniów. Nuda,nuda,nuda. Rozciągam rękawy mojego i tak za dużego swetra i chowam w nich ręce. Okna są zamknięte,a w pokoju i tak jest zimno,znaczy nie to,że wcześniej było ciepło. Po prostu zrobiło się zimniej. Ah... Te uroki jesieni. Najgorszej pory roku. Jako iż nadal nie zrobiło mi się cieplej kładę się w ubraniach pod kołdrę i po chwili usypiam.

środa, 2 grudnia 2015

Nieznane uczucie #1-Yaoista

W niespodziewanym tempie znalazłem się nie podłodze, a on uśmiechał się do mnie pobłażliwie
-Nic, a nic ci się nie udaje i nie uda 
-Zamknij się. Za szybko się rzuciłeś 
-Ta, ta-Powiedział wywracając oczami-Słabizna z ciebie-Zaśmiał się 
-Jeszce zobaczymy. Kiedyś będę cie nosił na rekach
-Nie mogę się doczekać, mężu-Powiedział i wyszedł. O co mu teraz chodziło? Chyba nie powiedziałem nic dziwnego... No zresztą mam to gdzieś, teraz nie miałem na to czasu. Miałem się spotkać z Kevinem, a z tego co widziałem na zegarku mało czasu zostało mi na uszykowanie się. Wyszedłem z pokoju z zamiarem pójścia do łazienki, ale zatrzymał mnie blondyn 
-Jesz obiad?
-Nie wychodzę z Kevinem. Zjemy pewnie na mieście
Blondyn spojrzał na mnie od góry do dołu. Iskra w jego oczach znikła. Na końcu spojrzał mi prosto w tęczówki, a ja jemu. Chodź nie wychodziło mi to za dobrze. Nie znosiłem nikomu patrzeć normalnie w oczy 
-No co?
-Nie nie, nic
Spuściłem wzrok na podłogę i ruszyłem do łazienki. Kiedy byłem już gotowy poszedłem jeszcze po torbę i chciałem wyjść, ale w drzwiach nie było kluczy
-Masz klucz?!-Wydarłem się z drugiego końca pokoju 
-Ta...-Poszedłem do niego i wziąłem je
-Gdzie będziecie tak właściwe?
-Sam nie wiem-Kiwnął mi głową 
-Co dzisiaj z tobą?
-Ale że o co ci chodzi?
-Jesteś jakiś dziwny teraz...
-Wydaje ci się. Baw się dobrze-Uśmiechnął się szeroko, a ja poczułem gorąco i przeszywające mnie dziwne i odrętwienie po czubki palców 
-Dzięki. To pa-Powiedziałem i wyszedłem. Co za człowiek jest z nim coś bardzo nie tak. Po co ja się tym przejmuje, ale widząc jego oczy...Zapewne go coś trapi. Nie, nieważne. Może po prostu potem z nim pogadam.
Kiedy byłem już w parku. Miejscu spotkania Rudowłosy już na mnie czekał siedząc na ławce
-Nie za wcześnie?-Spytałem on spojrzał na mnie z zamyśleniem, wyjął słuchawki z uszu
-O... wreszcie ile można czekać?
-To ty jesteś za wcześnie pragnę zauważyć 
-Dobra, dobra mniejsza, chodź już-Kiwnąłem głowa, a ona wstał i poszliśmy. Cały czas szliśmy w ciszy
-Co dzisiaj z wami nie tak...?-rzekłem ociężale kopiąc pobliski kamyk
-Z nami?
-No ty jesteś dzisiaj jakiś zamyślony, a James jakiś dziwnie poważny się w chwile zrobił, kiedy mu powiedziałem, że z tobą wychodzę
-Mną to jak na razie się przejmuj, ale jeśli chodzi o Jamesa to...-Szarooki uśmiechnął się od ucha do ucha
-To co?
-Naprawdę nie wiesz o co mi chodzi? Jesteś aż taki tępy?
Spojrzałem na niego wrogo
-Em... Znaczy chodzi mi o to, że może jest po prost zazdrosny...?-Nagle poczułem dziwny ból brzucha
-Ze on zazdrosny? Niby o co?
-Pomyśl idioto. To ma sens-Spojrzałem w dół, a mojemu brzuchowi nadal dolegało to samo. Zupełnie jakby ktoś go mocno ściskał-Eh...Jest zazdrosny, bo ze mną wyszedłeś. Czaisz?
-Weź przestań. To nie są jakieś durne opka yaoi!
Wydaje mi się, że trochę za bardzo podniosłem głos, bo szarooki patrzał na mnie jakoś dziwnie. W sumie nie często zdarza mi się tak go podnieść . Poczułem się jak idiota, za bardzo się tym przejąłem.
-Ej! One wcale nie są durne-Naburmuszył się. I chyba tym samy w pewien sposób zmieniając temat
-Każdego kręci to co kręci-Jego policzka w mgnieniu oka stały się czerwone, bardzo czerwone
-Weź tak nie mów. To zawstydzające-Tym razem to ja szczerzyłem się jak głupi
-Niby czemu? Przecież sam to oglądasz
-I co t tego? Co nie znaczy, że mnie to nie zawstydza.
Westchnąłem. Dziwny z niego koleś. Czasami potrafi nawet zachowywać się  jak jakaś dziewczyna jeśli chodzi o yaoi. Trochę przerażające, ale i tak się z nim świetnie dogaduje. Sam nie wiem jakim cudem
-Ej...Gdzie tak właściwie idziemy?
Rozejrzałem się. Poszliśmy za daleko. Mocna walnąłem sobie ręką w czoło. Spojrzałem na Kevina spod włosów
-Mieliśmy iść do tamtej knajpki nie pamiętasz?
-A...No tak.-Zaśmiał się nerwowo drapiąc w tył głowy
-Wracamy się-Powiedziałem odwracając się o dziewięćdziesiąt stopni, a mój przyjaciel od razu po mnie.Westchnąłem ociężale, ale z nas idioci.

czwartek, 15 października 2015

Nieznane uczucie Prolog - Gorzej niż dziecko.

    Wstałem jak zawsze w weekend o dwunastej. Wyjąłem z szafy ubrania i chciałem iść do łazienki się przebrać, ale nagle przed moim nosem drzwi otworzyły się z wielką siła.
Byłem zaledwie centymetr od dostania nimi.
Przede mną stanął brązowooki blondyn, wysoki i dosyć dobrze zbudowany.
Tak to był mój współlokator, James, od którego jestem jeszcze przez rok zależny. Jest starszy o trzy lata, a znamy się od dzieciństwa przez nasze matki
- Pojebało?
- Nic ci nie jest. - Odpowiedział szybko i zaczął rozglądać się po pokoju.
- Czego szukasz?
Nagle podszedł do mojego krzesła, obok biurka, i wziął...  Bieliznę.
Chwila, że co?!
- Tego. - Powiedział szczerząc się głupio, a ja patrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami - Zapomniałem ostatnio - Zachichotał głupio i uciekł, wiedząc zapewne, że zaraz wybuchnę.
Co za idiota... Jemu chyba faktycznie się nudzi...
Nie wiem co to było, ale tu się nic nie działo.
A przynajmniej nie z moim udziałem.
Westchnąłem i udałem się do łazienki, zamykając drzwi na zamek. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem rozczochranego, niebieskookiego bruneta.
Ta... To ja...
Nie jestem jakiś bardzo drobny, ani niski. Też nie jakiś nabufowany czy za wysoki... W sumie zwykły nastolatek.
Kiedy się umyłem i ubrałem, chciałem wyjść z łazienki, ale uderzyłem w coś drzwiami i nawet chyba wiedziałem co to.
Przed moimi nogami siedział ten debil, trzymający się za głowę. Tym razem to ja się zaśmiałem, a on spojrzał tylko na mnie oczami zbitego psa.
- Co tak na mnie patrzysz? -Wzruszył tylko ramionami. Ominąłem go i poszedłem do swojego azylu. Włączyłem muzykę i położyłem się na łóżku. Po jakiejś pół godziny znów wlazł on
- Puka się. - Powiedziałem ze złością. Zawsze mnie tak irytuje, jak chyba nikt inny, a pomimo tego na codzień z nim wytrzymuję... Jak?
Sam się zastanawiam.
- Pukałem, ale ty jesteś zajęty słuchaniem tej swojej muzyki.
- Zazdrosny? - Zapytałem, unosząc jedną brew i uśmiechając się złośliwie.
- O słuchawki? Nie. - Odwzajemnił mi uśmiech, a ja jedynie westchnąłem, rozwalając się jeszcze bardziej na moim łóżku.
Jednak coś zaburzyło ten mój mały raj.
Nachylił się nade mną, gapiąc się.
- Czego?
- Niczego. - Zachichotał, po czym oddalił się i okrakiem usiadł na obrotowym krześle, przodem do siedzenia. Oparł na nim głowę i zaczął kręcić się w kółko.
Gorzej niż małe dziecko...

wtorek, 29 września 2015

Nieważne co na zewnątrz #4 - Dziwne zachowanie.

           Dawid pobiegł na górę, nie zwracając na to, czy ściągnął buty czy nie.
Serce biło mu jak oszalałe, a sam cieszył się jak głupi. Rzucił się na łóżko, czując rozpierającą go energię. Może w tej chwili zachowywał się jak nastolatka, ale mało go to obchodziło.
Był sam w pokoju, wiec mógł robić to na co miał ochotę, nawet się masturbować, i tak nikt go nie widział. Nadal myślał o tym co się stało przed paroma minutami. Może dla kogoś pobocznego nie było to coś nadzwyczajnego, ale dla niego? T
o była najlepsza rzecz jaka się jak na razie wydarzyła!
Rozmawiał normalnie z Kamilem, który odprowadził go do domu, a potem jeszcze wymienili się numerami. To było coś niesamowitego, zawsze miał czarne myśli co do bycia z nim, ale teraz była jakaś szansa!
Przynajmniej taką miał nadzieję...
Chciał do niego jak najszybciej napisać, ale nie mógł. Kamil był przecież teraz u koleżanki, która mogła być jego dziewczyną... Ale jeśli nią była, to chyba by po prostu powiedział, że idzie do dziewczyny, prawda?
Posiadanie dziewczyny nie musiało być żadną tajemnicą...
Zdjął buty, które upadły niedbale na podłogę, najprawdopodobniej się przewracając i zawinął się kołdrą w naleśnik.
Co ten szatyn robił z jego życiem? Sam nie mógł w to uwierzyć, żeby tak wyszczekany chłopak zamieniał się w coś cichutkiego jak myszka.
Przez jedną osobę.
 I w dodatku, tak dziwnie się zachowywał z powodu tylko jednej, głupiej rozmowy. Powinien się naprawdę ogarnąć.
Odplatał się z pierzyny i usiadł na brzegu łóżka, wyjmując z przedniej kieszeni spodni paczkę z cienkimi papierosami. Zapalił jednego i zaciągnął się nim.
Naprawdę powinien mocno zastanowić się co do zachowywania przy Kamilu, przecież nie chciał wyjść na jakiegoś dziwaka. Wziął popielniczkę z biurka i strzepał do niej popiół.
Jutro piątek.
Wreszcie.
Spojrzał na zegarek, była dwudziesta trzecia... Dopiero...
Nudziło mu się, a wiedział ze nie zaśnie. Zostały mu około dwie godziny męczarni. Podłączył słuchawki do telefonu,włożył je do uszu i puścił muzykę. Nie obchodziło go jaką, byle zagłuszyć ta cisze, która aż dudniła w uszach.
Po jakiś trzech godzinach, oczy zaczęły mu się kleić, więc odłożył komórkę i położył się spać, owijając szczelnie kołdrą i układając tak jak było mu najwygodniej.
    Obudził go budzik z telefonu. Zawsze wstawał o piątej, żeby zdążyć się uszykować.
Wstał szybko i podszedł do szafki, zabrał ubrania, po czym poszedł do łazienki i wziął prysznic. Wysuszył włosy, ułożył tak by żaden niesforny kosmyk grzywki nie opadał mu na oczy i pomalował się.
Zszedł na dół, gdzie czekału już na niego kanapki i kawa z mlekiem. Zjadł trochę ( nie dojadał śniadań) i wypił kawę. Jego mama była już gotowa, zazwyczaj podwoziła go do szkoły, bo miała po drodze do pracy.
   Kiedy był już w aucie, nagle zawibrował jego telefon. Spojrzał na niego.
Dostał wiadomość od Agnieszki.
''Robię jutro impre o 22:00, jak chcesz to przyłaź (czyli masz być w 100%) :*"
Wyszło na to, że weekend mam już zajęty, cóż przynajmniej nie będę się nudził.- Pomyślał Dawid, starając się być pozytywnym...
  ***
Boże... Jestem okropna, zostawiłam ten blog na dwa miesiące. Przepraszam, ale dopadł mnie wielki brak weny :c
Ale wena wróciła, yey!!! Więc postaram się dodawać rozdziały jak najczęściej ^^
                         

sobota, 1 sierpnia 2015

Nieważne co na zewnątrz #3 - Przypadek

- Hej wstawaj! - Usłyszał głos. Jednak przez to, że był zaspany nie mógł zorientować się kto był jego posiadaczem. Przymrużył lekko oczy, kiedy nagle zapaliło się światło. Na jego twarzy pojawił się cień. Odwrócił się w stronę z którego on pochodził i uniósł oczy w górę. Stała nad nim jego starsza siostra.
- Czego? - Spytał z irytacją, zasłaniając ręką oczy. Z siostrą w sumie układało mu się dobrze, ale jak każde rodzeństwo, musieli się kiedyś pokłócić.
U nich zazwyczaj szło o łazienkę. Rodzice czasem zastanawiali się czy nie dorobić jeszcze jednej.
- Wynocha do swojego pokoju . Chce jakiś film obejrzeć. - Wstał, przeciągając się.
- Dzisiaj dam ci luz. I tak nie ma nic ciekawego.
- To pójdziesz z psem. - Powiedziała za nim jego mama, pojawiając się znikąd. Spojrzał na nią słodkimi oczkami, jednak ona była wyjątkowo twardą osobą. - Nie, nie odpuszczę ci.
 - Ja byłam z psem wczoraj. -Wtrąciła jego siostra, odchylając głowę do tyłu na kanapie, na której zdążyła się już położyć.
- Dobra... przejdę się z nią. - Kiedy zawołał psa ten szybko podbiegł merdając ogonem. Tak bardzo nie miał ochoty wychodzić dzisiaj z psem, że nawet go nie zapiął.
Po prostu wyszedł, a pies podążył za nim.
Ktoś chyba zamknął za nim drzwi. Chyba.
Na dworze było idealnie. Ciepło, ale bez przesady. Dzięki takiej pogodzie miał zamiar przejść się trochę dalej niż wcześniej chciał. Kiki  mu jednak trochę przeszkadzała, bo musiał jej pilnować.
Szedł więc wąską ścieżką, patrząc na czarne chmury zasłaniające księżyc. Pies biegł przed siebie, zatrzymując się co jakiś czas i czekając, aż Dawid będzie bliżej, żeby go nie zgubić.
Nagle ktoś wpadł  na niego z sporą siłą, przez co brązowooki upadł na ziemie. Kiki zaczęła szczekać na sprawce. Jasnowłosy szybko uniósł wzrok, by zobaczyć Kamila. Momentalnie zadrżał.
- Przepraszam Dawid. Nic ci nie jest?
- N-nie, nie wszystko w porządku, a tobie?
- Też. Sorry trochę się rozpędziłem i nie zauważyłem cię - Powiedział, nieco zakłopotany, podając mu rękę. Dawid ją chwycił i wstał.
- Spoko, nic się nie stało
Otrzepał się, po czym spojrzał na szarookiego, który najwidoczniej również mu się przyglądał, ponieważ ich spojrzenia się spotkały. Dawid momentalnie odwrócił wzrok. Nie chciał żeby ciemnowłosy wiedział, że się na niego gapi.
- Widzę, że jesteś z psem na spacerku. - Kamil przykucnął przy psie i podrapał go za uchem.
- Tak. Mama mnie zmusiła, ale w sumie fajnie jest się czasem przejść. - Odpowiedział cicho.
- Racja. Gdzie teraz idziesz?
- Właściwie to chyba będę już wracać do domu.
- Która strona?
Dawid wskazał palcem kierunek, a Kamil uśmiechnął się nieco, mówiąc;
- Fajne, też tam idę. - Wstał, rozprostowując plecy.
- A dokąd zmierzasz?
- Do koleżanki.
- Aha. - Dawid spuścił wzrok. Wiedział co to znaczy.
Zapewne szedł do dziewczyny.
Nie odezwał się w ogóle
- Zawsze wydajesz się być strasznie szczekliwy, a teraz nagle nic nie mówisz... Co się stało?
Dawid wzruszył ramionami. Nie znosił być takim. To przez Kamila, on go zawstydzał. Nie było to do niego podobne. - No cóż, idziemy?
- Ta. - Odpowiedział Dawid, ciągle cicho.
I ruszyli. 

piątek, 17 lipca 2015

Sekret w Problemach Prolog - Jak zawsze.

Wstałam jak zawsze, dosyć wcześnie. Była  może siódma, czy coś około tego.
Zawsze tak wstaje, by móc obudzić potem Iris.
Siłuję się z nią z pół godziny, żeby w końcu z niechęcią wstała. Mało komu się to udaje, ale cóż, znam ją nie od dziś. Chociaż od pewnego czasu mam wrażenie, jakby była dla mnie zupełnie obca.
Strasznie się zmieniła.
Umyłam się i ubrałam tak szybko, jak tylko mogłam i poszłam do niej, do pokoju, żebyśmy zjadły razem śniadanie w restauracji hotelu.
Tak, byłyśmy w hotelu.
Po drugiej stronię kraju niż nasz dom.
Miała tu mieć zdjęcia do katalogu z modą.
Otworzyłam drzwi dodatkowym kluczem. Obydwie wiedziałyśmy, że mi nie otworzy, więc umówiłyśmy się na dodatkowy dla mnie. Ujrzałam tam burdel. Jak zawsze, śmierdziało fajkami. Westchnęłam. Tak bardzo chciałam, żeby się ogarnęła...
Podeszłam do niej
- Wstań. - Powiedziałam dosyć cicho, odchylając ją w moja stronę.
- Spierdalaj. - Odpowiedziała waląc mnie lekko w udo. Przykucnęłam przy niej.
- Wstań.
- Odpierdol się, albo ci wypierdolę. - Schowała twarz w poduszczę. Zawsze rano tak było. Wywróciłam oczami i szybko ściągnęłam z niej kołdrę.
Była w samej bieliźnie.
- Wypieprzaj do łazienki. -Wycedziłam przez zęby, jednak jak zwykle nie posłuchała. Wzięłam ją na ręce i zaprowadziłam do łazienki, mimo jej przekleństw i protestów.
Postawiłam ją na kafelkach i zamknęłam drzwi, do których ruda zaczęła się po chwili dobijać.
- Wypuść mnie. Zostały tam moje papierosy!
- Jak się ogarniesz i pójdziesz na śniadanie, to dostaniesz.
- Nie znoszę cię!
Po dziesięciu minutach siedzenia pod drzwiami, żeby przypadkiem nie uciekła, wreszcie wyszła.
Normalnie ubrana i umalowana. Włosy miała spięte w koka, który jej bardzo pasował
- Gdzie moje papierosy? - Spytała natychmiast.
- Dostaniesz jak pójdziemy na stołówkę. -Westchnęła i szybko wyszła z pokoju. A ja z nią, zamykając drzwi, żeby nikt nie dostał się czasem do pokoju.
Usiadłyśmy przy okrągłym małym stoliku naprzeciwko siebie. Po chwili podeszła do nas kelnerka, pytając o zamówienia. Kiedy już wybrałyśmy jedzenia, odeszła.
Wiedziałam, że Iris zaraz zacznie mnie wypytywać o papierosy, więc wyjęłam paczkę, którą wcześniej zabrałam z jej szafki nocnej i podałam jej. Szybko wyjęła jednego i odpaliła, zaciągając się.
Podparłam głowę ręką przyglądając się jej. Palenie nie było jej jedynym nałogiem. Niestety.
Chociaż w sumie można było to też zaliczyć do palenia, to lubowała się w czymś... Twardszym.
Tak, Iris jest początkującą narkomanką.
Teraz robi się o wiele gorzej. Wcześniej była tylko trawka, ale tydzień temu przyłapałam ją na wciąganiu jakiegoś świństwa. Nawet nie wiem co to było. Szybko jej to zabrałam i wyrzuciłam. Wiem, że powinnam ją zabrać na jakieś leczenie, ale kiedy jej to powiedziałam zaczęła się wydzierać, że tylko spróbuje, a nigdy mi nie wybaczy.
To był cios poniżej pasa. Nie chce jej stracić. Tak, wiem, jestem idiotką.
Mam wrażenie, że zawiodłam jako przyjaciółka.
Kiedyś zachowywał się normalnie, nawet nie wiem jak, kiedy i dlaczego się tak zmieniła.
- Co się tak patrzysz? - Spytała, unosząc brwi.
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo podeszła do nas ta sama pracownica co wcześniej, podając nam nasze zamówienia i życząc smacznego. Tym samym wybijając mnie z tematu.
- Jutro musisz być ogarnięta. - Zagadałam, zmieniając temat. Ale musiała to wiedzieć.
- Wiem... Nie martw się. Będę.
- Ciesze się. - Powiedziałam, uśmiechając się do niej lekko. Nie odwzajemniła gestu. Tylko na manie patrzała, jakoś tak dziwnie.
Kiedy skończyłyśmy, niebieskooka uciekła już do swojego pokoju, a ja poszłam zapłacić.
Miałam zamiar przyjść do niej i z nią pogadać...
Jednak to później.

wtorek, 7 lipca 2015

Głos.

Gdy zacząłem chodzić do gimnazjum, na raka zmarła moja starsza siostra.
W zasadzie nie specjalnie mnie to dotknęło, chodź byliśmy ze sobą bardzo zżyci.
Za to moich rodziców bardzo.
Matka popadła w ciężką depresje, a ojciec zaczął na mnie wyżywać. Nie dawałem mu się tak łatwo, jednak był ode mnie o wiele silniejszy, więc często chodziłem cały posiniaczony, jednak mogłem ukrywać to na tyle skutecznie, by było właściwie niewidoczne.
Na szczęście.
Jednak na tym moje problemy się nie kończyły. Pod koniec pierwszej klasy zakochałem się w moim najlepszym przyjacielu, Tomku. Na początku nie mogłem się z tym pogodzić, ponieważ byłem pewny ze jestem hetero, jednak z czasem się przyzwyczaiłem.
Dalej jednak nie byłem pewny czy mu to wyznać.
Pedał - usłyszałem nagle głos, dziwnie przypominający ten mojej siostry.
- C-co? - Spytałem, niepewnie rozglądając się.
Jednak nikogo nie było.
- Hm? - Tomek odwrócił się w moja stronę.
- Nie, nic. - Odpowiedziałem, uważając, że to co słyszałem było zwykłą reakcją na jej śmierć. Rodzina beczała, a ja ukrywałem to jak bardzo było mi przykro i odreagowałem inaczej.


Spokojnie, pomogę ci. - Znów ja usłyszałem, tylko tym razem bardziej wyraźnie.
Jakby była tuż za mną.
Odwróciłem się, ale znowu nie było nikogo. Wystraszyłem się. Nikogo przecież nie było w domu. Siedziałem sam na kanapie jak osłupiały, wpatrując się w telewizor. - Przecież jesteś moim małym braciszkiem.
- Kim ty jesteś? - Spytałem w powietrze, podirytowany. Przecież nie mogła być to moja siostra. Ktoś musiał się pod nią podszywać.
- Twoją siostrą. - Ten głos miał w sobie coś przerażającego. Miałem wrażenie jakbym gadał z psychopatą. - Pomogę ci z twoim przyjacielem.
- Co?! O co ci chodzi?
Cisza
- Hej, odpowiedz. - Rozkazałem.
Cisza.
- O co ci kurwa chodzi?! Odpowiedz!!! - Wywrzeszczałem. Usłyszałem kroki do pokoju. Szybko schowałem się za telewizorem. W drzwiach pojawili się moi rodzice. Wyglądali na nieco przestraszonych.
- Nic cie nie jest? - Zapytała mama.
- Nie, nic. Przepraszam, po prostu wciągnąłem się w program. - Skłamałem i poszedłem do pokoju.

Głos mojej siostry słyszałem coraz częściej i coraz bardziej się do niego przyzwyczajałem i robiłem, a także mówiłem co mi kazała.
Zmieniłem się, zniknął dawny ja.
Czułem się jak opętany.
Opętany przez własną siostrę.
Przerażało mnie to, ale nie potrafiłem nic z tym zrobić.

Ostatnio moja matka się zabiła. Tak po prostu. Wzięła tabletki nasenne, popiła wódką i zasnęła.
Zostawiając mnie samego.
Nie przepraszam, z ojcem sadystą, który po jej śmierci jeszcze bardziej się nade mną znęcał. Miałem ochotę umrzeć, ale wytrzymywałem na tym świecie dla przyjaciela, którego nadal kochałem.
- Czemu się nie zabijesz? -zapytała siostra - Będziemy wtedy razem - Cieszyła się jak małe dziecko. - A no tak... Miłość jest ważniejsza od ukochanej siostry. W sumie już nie takiej ukochanej, skoro wolisz jakiegoś tam chłopaka... Ale się jeszcze na tym przejedziesz. - Powiedziała już poważnie. Kiedy jej nie odpowiedziałem po prostu umilkła.
Nie odzywała się już przez dłuższy czas. Bałem się.
Skapnąłem się, że teraz, bez niej jestem bezradny.
Nic już nie potrafiłem zrobić sam.
Nagle w rogu zobaczyłem jego.
Tomka całującego się z jakąś laską.
Momentalnie przypomniały mi się słowa wypowiedziane parę dni temu przez moją siostrę. Jakby znów je wymawiała... A może to zrobiła?
Szybko uciekłem ze szkoły. W domu nikogo nie było. Ojciec był w pracy.
- Ej! Pomóż mi! Co mam robić?! - Krzyczałem w przestrzeń, czując bezradność.
Cisza.
- Błagam! - Rozpacz zżerała mnie od środka.
Znów, ta pieprzona cisza.
Nie mogłem już tego znieść. Upadłem na kolana i zawyłem głośno. Byłem zdesperowany nie wiedząc co zrobić.
Dlaczego mnie zostawiła?! I to w takim momencie...
Znów usłyszałem jej ostatnie słowa, zanim umilkła.
Już wiedziałem co robić. Kolejny i zarazem ostatni raz mi pomogła.
Dziękuje siostrzyczko.
Wszystko było już gotowe.                                                                                                               Stanąłem na krześle, owijając pętle wokół własnej szyi.
Zastanawiałem się przez chwile czy powinienem, ale kiedy przypomniałem sobie scenę z moim przyjacielem, którego kochałem... Całującego się z jakąś dziewczyną...
Zabolało.
Bardzo
Kopnąłem mocno krzesło, przewracając je. Sznur zacisnął się mocno
Grawitacja pociągnęła mnie do dołu, przez co czułem coraz większy ból w krtani.
Czułem, ze mam coraz mniej tlenu w płucach
To chyba było na tyle mojego strasznego żywota. Czułem ulgę, że wreszcie mogę odejść, ale łzy dalej spływały mi po policzkach.
Tak po prostu.
Może to z bólu? Sam nie wiem...
Mogłem zostawić jakąś kartkę, ale przecież i tak nikogo by ona nie interesowała.
Nikogo nie interesował już mój los.
Przed oczami zaczęło robić mi się ciemno.
Żegnajcie.

***
Brak weny mnie dopadł :c I przepraszam za nieład.