czwartek, 15 października 2015

Nieznane uczucie Prolog - Gorzej niż dziecko.

    Wstałem jak zawsze w weekend o dwunastej. Wyjąłem z szafy ubrania i chciałem iść do łazienki się przebrać, ale nagle przed moim nosem drzwi otworzyły się z wielką siła.
Byłem zaledwie centymetr od dostania nimi.
Przede mną stanął brązowooki blondyn, wysoki i dosyć dobrze zbudowany.
Tak to był mój współlokator, James, od którego jestem jeszcze przez rok zależny. Jest starszy o trzy lata, a znamy się od dzieciństwa przez nasze matki
- Pojebało?
- Nic ci nie jest. - Odpowiedział szybko i zaczął rozglądać się po pokoju.
- Czego szukasz?
Nagle podszedł do mojego krzesła, obok biurka, i wziął...  Bieliznę.
Chwila, że co?!
- Tego. - Powiedział szczerząc się głupio, a ja patrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami - Zapomniałem ostatnio - Zachichotał głupio i uciekł, wiedząc zapewne, że zaraz wybuchnę.
Co za idiota... Jemu chyba faktycznie się nudzi...
Nie wiem co to było, ale tu się nic nie działo.
A przynajmniej nie z moim udziałem.
Westchnąłem i udałem się do łazienki, zamykając drzwi na zamek. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem rozczochranego, niebieskookiego bruneta.
Ta... To ja...
Nie jestem jakiś bardzo drobny, ani niski. Też nie jakiś nabufowany czy za wysoki... W sumie zwykły nastolatek.
Kiedy się umyłem i ubrałem, chciałem wyjść z łazienki, ale uderzyłem w coś drzwiami i nawet chyba wiedziałem co to.
Przed moimi nogami siedział ten debil, trzymający się za głowę. Tym razem to ja się zaśmiałem, a on spojrzał tylko na mnie oczami zbitego psa.
- Co tak na mnie patrzysz? -Wzruszył tylko ramionami. Ominąłem go i poszedłem do swojego azylu. Włączyłem muzykę i położyłem się na łóżku. Po jakiejś pół godziny znów wlazł on
- Puka się. - Powiedziałem ze złością. Zawsze mnie tak irytuje, jak chyba nikt inny, a pomimo tego na codzień z nim wytrzymuję... Jak?
Sam się zastanawiam.
- Pukałem, ale ty jesteś zajęty słuchaniem tej swojej muzyki.
- Zazdrosny? - Zapytałem, unosząc jedną brew i uśmiechając się złośliwie.
- O słuchawki? Nie. - Odwzajemnił mi uśmiech, a ja jedynie westchnąłem, rozwalając się jeszcze bardziej na moim łóżku.
Jednak coś zaburzyło ten mój mały raj.
Nachylił się nade mną, gapiąc się.
- Czego?
- Niczego. - Zachichotał, po czym oddalił się i okrakiem usiadł na obrotowym krześle, przodem do siedzenia. Oparł na nim głowę i zaczął kręcić się w kółko.
Gorzej niż małe dziecko...