niedziela, 8 maja 2016

Zgubiłem się,kiedy cię zobaczyłem-Prolog

Nowa szkoła,nowy dom,nikogo tu nie znam. Nie wiem jak to zniosę. W starej szkole wszyscy byli podobni do mnie,chodź tak naprawdę każdy się różnił, a tu? Nie ma takiej placówki gdzie bym pasował. Nikogo o podobnym umyśle i duszy do mnie. Muszę przygotować się na to co nieuniknione. Wkładam słuchawki do uszu i włączam byle jaką muzykę (i tak w sumie jest to sam metal). Dupa mnie boli od siedzenia w tym aucie,jedziemy już dwie godziny,jeszcze trochę i zwariuję. Odwracam się w stronę okna,widzę zwykłego chłopaka,jakich mało. Zatrzymaliśmy się na światłach więc dostrzegł mnie w aucie i momentalnie się skrzywił. Jeśli jesteśmy niedaleko to naprawdę nie będzie fajnie...
Po dłuższej chwili samochód zatrzymuje się. Wychodzę z niego i siadam na ostatnim schodku prowadzącym do domu,opierając rękę i kładę na nią głowę. Pokoje zostały już pomalowane,ale nowe meble jeszcze nie dotarły
-Ile jeszcze będziemy czekać?-Pytam znudzonym głosem,spoglądając w dół i kopiąc pobliski kamień
-Nie mam pojęcia. Mieli tu być przed nami,a jeszcze to wszystko poukładać-Odpowiedziała mi mama masując sobie skronie -Jak chcesz to idź pozwiedzać,żeby się jakoś tu odnaleźć,bo wydaje mi się,że trochę to potrwa.
Kiwam głową i wstaje ze schodów, otrzepuję się i odchodzę. Mam ochotę na coś słodkiego,więc szukam pobliskiego sklepu. Co ja mam właściwie tu zwiedzać? Nie ma nic ciekawego,a jeśli pójdę dalej zapewne się zgubię. W oddali widzę jakieś domy jednorodzinne. Dziwne to miasto. Mało samochodów,jakiś jeden zniszczony przystanek i zero bloków. Normalnie jakieś odludzie. Trochę dalej ujawnia mi się niewielki sklep. Wchodzę do niego, w środku wygląda jak monopolowy. Biorę byle jakiego batona i jakiegoś energetyka w puszce,podchodzę do lady i kładę wcześniej wymienione rzeczy.
-Coś jeszcze?-Słyszę chłodny głos sklepikarki,a jej przeszywający mnie z góry do doły wzrok pokazuję wyraźnie,że nie jest zadowolona z mojego przyjścia tutaj
-Nie-Odpowiadam równie chłodno,podając jej wcześniej przeliczone pieniądze. Liczy je dokładnie i chowa do kasy, a ja biorę towar i wychodzę. To miasto jest pojebane,ledwo tu jestem,a już mam dość. Wszyscy zachowują się jakby nie widzieli nigdy emo/scene (kto co woli). Może poznam tu jeszcze kogoś fajnego. Jak w ogóle firma ojca mogła się tu przenieść?Przecież to zadupie. A przynajmniej ta dzielnica. Nie ma co tu zwiedzać, więc wracam z powrotem. Już z daleka widzę ciężarówkę z meblami. Kiedy jestem już na miejscu staję obok ojca,który przygląda się jak mama zarządza układem tego wszystkiego. Kiedy wszystko jest gotowe idę na górę,gdzie z tego co wiem powinien znajdować się mój pokój. Gdy go w końcu odnajduję wyczerpany padam na łóżko. W sumie ten pokój bardzo różni się od poprzedniego, którego miałem okazję urządzić we własnym stylu. Tamten oddawał mnie w 100%  pomazany, wszędzie były jakieś naklejki,plakaty zespołów,graffiti, a ten jest taki... Czysty, ale jeszcze się nim zajmę, jednak to nie teraz. Jak na razie jestem zbyt zmęczony. Słyszę uchylanie drzwi w których pojawia się mój ojciec z torbami
-Gdzie ci to położyć-Pyta spokojnie, w sumie jak zawsze. W domu rządzi mama to jej królestwo wszystko ma być tak jak ona chce, oczywiście prócz mojego pokoju.
-Gdziekolwiek-Mówię i chowam twarz w poduszkę,przypominając sobie że muszę jeszcze te ciuchy poukładać. Nie znoszę mieć burdelu. Ale tak mi się nie chce... Słysze jak mój tata dosyć ciężko wzdycha.
-Zaraz odbijesz sobie ten makijaż na poduszce
-To tylko kredka do oczu-Mówię w pościel.
-W sumie ja się tam nie znam-Odpowiada i wychodzi zamykając drzwi tak by nie trzaskać.
Po chwili leżenia, wstaje leniwie i podchodzę do toreb. Zaczynam powoli je wypakowywać, sortuje wszystko na bluzki,spodnie,bluzy itd. Na kolory raczej się nie da bo praktycznie wszystko mam czarne. Po około godzinie wszystko mam poukładane. Na szczęście mam tyle miejsca w szafkach ze wszystko się zmieściło tam gadzie trzeba. Po chwili żmudnego siedzenia na łóżku,biorę laptopa z plecaka i wchodzę na stronę szkoły do której miałem chodzić. Mogłem to zrobić wcześniej,ale jakoś nie czułem potrzeby. Napisane jest na niej jak na każdej innej. Zachwalają jakich to osiągnięć nie zdobyli i jakich to nie mają wspaniałych uczniów. Nuda,nuda,nuda. Rozciągam rękawy mojego i tak za dużego swetra i chowam w nich ręce. Okna są zamknięte,a w pokoju i tak jest zimno,znaczy nie to,że wcześniej było ciepło. Po prostu zrobiło się zimniej. Ah... Te uroki jesieni. Najgorszej pory roku. Jako iż nadal nie zrobiło mi się cieplej kładę się w ubraniach pod kołdrę i po chwili usypiam.

1 komentarz:

  1. Cześć! Zauważyłam twój blog przypadkiem i mam nadzieję, że piszesz nadal. Podoba mi się twój styl, ale masz krótkie notki :(
    Zapraszam na mojego bloga: smyaoi.blogspot.com
    Żegnam i weny życzę...

    OdpowiedzUsuń