wtorek, 7 lipca 2015

Głos.

Gdy zacząłem chodzić do gimnazjum, na raka zmarła moja starsza siostra.
W zasadzie nie specjalnie mnie to dotknęło, chodź byliśmy ze sobą bardzo zżyci.
Za to moich rodziców bardzo.
Matka popadła w ciężką depresje, a ojciec zaczął na mnie wyżywać. Nie dawałem mu się tak łatwo, jednak był ode mnie o wiele silniejszy, więc często chodziłem cały posiniaczony, jednak mogłem ukrywać to na tyle skutecznie, by było właściwie niewidoczne.
Na szczęście.
Jednak na tym moje problemy się nie kończyły. Pod koniec pierwszej klasy zakochałem się w moim najlepszym przyjacielu, Tomku. Na początku nie mogłem się z tym pogodzić, ponieważ byłem pewny ze jestem hetero, jednak z czasem się przyzwyczaiłem.
Dalej jednak nie byłem pewny czy mu to wyznać.
Pedał - usłyszałem nagle głos, dziwnie przypominający ten mojej siostry.
- C-co? - Spytałem, niepewnie rozglądając się.
Jednak nikogo nie było.
- Hm? - Tomek odwrócił się w moja stronę.
- Nie, nic. - Odpowiedziałem, uważając, że to co słyszałem było zwykłą reakcją na jej śmierć. Rodzina beczała, a ja ukrywałem to jak bardzo było mi przykro i odreagowałem inaczej.


Spokojnie, pomogę ci. - Znów ja usłyszałem, tylko tym razem bardziej wyraźnie.
Jakby była tuż za mną.
Odwróciłem się, ale znowu nie było nikogo. Wystraszyłem się. Nikogo przecież nie było w domu. Siedziałem sam na kanapie jak osłupiały, wpatrując się w telewizor. - Przecież jesteś moim małym braciszkiem.
- Kim ty jesteś? - Spytałem w powietrze, podirytowany. Przecież nie mogła być to moja siostra. Ktoś musiał się pod nią podszywać.
- Twoją siostrą. - Ten głos miał w sobie coś przerażającego. Miałem wrażenie jakbym gadał z psychopatą. - Pomogę ci z twoim przyjacielem.
- Co?! O co ci chodzi?
Cisza
- Hej, odpowiedz. - Rozkazałem.
Cisza.
- O co ci kurwa chodzi?! Odpowiedz!!! - Wywrzeszczałem. Usłyszałem kroki do pokoju. Szybko schowałem się za telewizorem. W drzwiach pojawili się moi rodzice. Wyglądali na nieco przestraszonych.
- Nic cie nie jest? - Zapytała mama.
- Nie, nic. Przepraszam, po prostu wciągnąłem się w program. - Skłamałem i poszedłem do pokoju.

Głos mojej siostry słyszałem coraz częściej i coraz bardziej się do niego przyzwyczajałem i robiłem, a także mówiłem co mi kazała.
Zmieniłem się, zniknął dawny ja.
Czułem się jak opętany.
Opętany przez własną siostrę.
Przerażało mnie to, ale nie potrafiłem nic z tym zrobić.

Ostatnio moja matka się zabiła. Tak po prostu. Wzięła tabletki nasenne, popiła wódką i zasnęła.
Zostawiając mnie samego.
Nie przepraszam, z ojcem sadystą, który po jej śmierci jeszcze bardziej się nade mną znęcał. Miałem ochotę umrzeć, ale wytrzymywałem na tym świecie dla przyjaciela, którego nadal kochałem.
- Czemu się nie zabijesz? -zapytała siostra - Będziemy wtedy razem - Cieszyła się jak małe dziecko. - A no tak... Miłość jest ważniejsza od ukochanej siostry. W sumie już nie takiej ukochanej, skoro wolisz jakiegoś tam chłopaka... Ale się jeszcze na tym przejedziesz. - Powiedziała już poważnie. Kiedy jej nie odpowiedziałem po prostu umilkła.
Nie odzywała się już przez dłuższy czas. Bałem się.
Skapnąłem się, że teraz, bez niej jestem bezradny.
Nic już nie potrafiłem zrobić sam.
Nagle w rogu zobaczyłem jego.
Tomka całującego się z jakąś laską.
Momentalnie przypomniały mi się słowa wypowiedziane parę dni temu przez moją siostrę. Jakby znów je wymawiała... A może to zrobiła?
Szybko uciekłem ze szkoły. W domu nikogo nie było. Ojciec był w pracy.
- Ej! Pomóż mi! Co mam robić?! - Krzyczałem w przestrzeń, czując bezradność.
Cisza.
- Błagam! - Rozpacz zżerała mnie od środka.
Znów, ta pieprzona cisza.
Nie mogłem już tego znieść. Upadłem na kolana i zawyłem głośno. Byłem zdesperowany nie wiedząc co zrobić.
Dlaczego mnie zostawiła?! I to w takim momencie...
Znów usłyszałem jej ostatnie słowa, zanim umilkła.
Już wiedziałem co robić. Kolejny i zarazem ostatni raz mi pomogła.
Dziękuje siostrzyczko.
Wszystko było już gotowe.                                                                                                               Stanąłem na krześle, owijając pętle wokół własnej szyi.
Zastanawiałem się przez chwile czy powinienem, ale kiedy przypomniałem sobie scenę z moim przyjacielem, którego kochałem... Całującego się z jakąś dziewczyną...
Zabolało.
Bardzo
Kopnąłem mocno krzesło, przewracając je. Sznur zacisnął się mocno
Grawitacja pociągnęła mnie do dołu, przez co czułem coraz większy ból w krtani.
Czułem, ze mam coraz mniej tlenu w płucach
To chyba było na tyle mojego strasznego żywota. Czułem ulgę, że wreszcie mogę odejść, ale łzy dalej spływały mi po policzkach.
Tak po prostu.
Może to z bólu? Sam nie wiem...
Mogłem zostawić jakąś kartkę, ale przecież i tak nikogo by ona nie interesowała.
Nikogo nie interesował już mój los.
Przed oczami zaczęło robić mi się ciemno.
Żegnajcie.

***
Brak weny mnie dopadł :c I przepraszam za nieład.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz